5 rzeczy, które sprawiają że jestem szczęśliwa

Bardzo często nie doceniamy wielu rzeczy, które nas otaczają. Warto czasem zamiast narzekania i zamartwiania się kłopotami usiąść i zrobić listę rzeczy, które są obecne w naszym życiu i dają nam radość. Kiedy na mojej drodze pojawiają się jakieś trudności zapominam o tym co dobre i mam chwile w których najchętniej bym zniknęła. Postanowiłam zatem zrobić listę rzeczy, które sprawiają że jestem szczęśliwa i dla których warto walczyć z przeciwnościami świata.

  1. Lola – życie z kotem było moim marzeniem odkąd pamiętam, co prawda bywa trudne i wypełnione rozsypanym żwirkiem na podłodze, ale chwile w których ten mały mruczek przychodzi, żeby z Tobą poleżeć i się pomiziać wynagradzają nam wszystko.IMG_0543 (1)
  2. Podróże – to jedna z najlepszych form spędzania czasu. Kocham odkrywać nowe miejsca własnymi zmysłami.
  3. 10270449_799753820035774_6864717489208707238_nKtoś z kim mogę dzielić się wszystkim – jestem zdecydowaną indywidualistką, która od zawsze uwielbiała przebywać sama, jednak są takie momenty zarówno te dobre jak i złe kiedy każdy z nas potrzebuje kogoś z kim mógłby je spędzić.
  4. FullSizeRender (18)Studia, które są moją pasją – to świetne, że wybierając zarówno studia licencjackie jak i magisterskie kierowałam się sercem i tym, co mnie naprawdę interesuje. Nie wyobrażam sobie studiowania kierunku, który nie jest moją pasją, to musiałaby być straszna męczarnia!
  5. 10325597_815870201757469_6648070511428850824_nWolny czas, który zawsze kiedyś nadchodzi – co tu dużo tłumaczyć, te chwile najlepiej smakują kiedy wiem, że wszystkie zadania zostały wykonane i nic nade mną nie wisi. Uczucie kiedy jesteśmy zupełnie woli i bez żadnych zobowiązań jest zdecydowanie doskonałe, szkoda że tak rzadko się zdarza.

1958027_945539542123867_1101860079260771731_n

Orzechowska

5 rzeczy, które sprawiają że jestem szczęśliwa

Uber, nowa jakość „taksówek” w Polsce

Czym jest Uber, pewnie spora część Was już wie. W Warszawie ta „firma” zagościła już w sierpniu 2014, jednak ja dowiedziałam się o niej dopiero niecałe 2 tygodnie temu, kiedy pojawiła się w Krakowie. Miałam już okazję skorzystać kilkukrotnie z tych usług i chętnie podzielę się z Wami moimi przemyśleniami w tej kwestii. Zaczniemy jednak od garstki informacji.

uber

Uber, to przedsiębiorstwo udostępniające aplikację mobilną, która kojarzy kierowców z pasażerami. Kierowcą może zostać każdy, kto posiada prawo jazdy, ma ukończone 21 lat i własny samochód (choć nieoficjalnie wiadomo, że Uber także udostępnia samochody swoim kierowcom). Warto podkreślić fakt, że umowa skonstruowana w taki sposób aby cała ewentualna odpowiedzialność spadała na kierowcę.

Jak to działa? Jak mam zostać pasażerem i wyruszyć w trasę?

To bardzo proste:

pobieramy aplikację mobilną -> rejestrujemy się -> wpisujemy numer naszej karty płatniczej -> wprowadzamy adres lub po prostu upuszczamy pinezkę na mapie -> klikamy „rozpocznij kurs” -> wprowadzamy adres do którego chcemy jechać -> na ekranie aplikacji pojawia się imię kierowcy, jego zdjęcie oraz numer rejestracyjny i typ samochodu -> widzimy na mapie jak kierowca po nas jedzie -> kiedy jest niedaleko aplikacja nas o tym informuje -> wsiadamy, kierowca włącza trasę w nawigacji do miejsca które podaliśmy jako docelowe -> po zakończonym kursie z naszej karty pobierane są pieniądze, a w aplikacji kierowca ocenia nas jako pasażerów, a my możemy ocenić jego -> przychodzi do nas e-mail ze szczegółami usługi w tym trasą jaką jechaliśmy

IMG_6067

Najprościej będzie mi przedstawić szczegóły i moją opinię wymieniając zalety i wady tych usług.

Zalety:

  • Nie muszę nigdzie dzwonić, aby zamówić taksówkę. Najczęściej korzystam z taksówek w dwóch przypadkach – cholernie mi się spieszy lub wracam nocą z miasta, w obu tych sytuacjach strasznie irytujące jest dla mnie tracenie czasu na wysłuchiwanie sygnałów w telefonie i żmudne tłumaczenie gdzie się znajduję. Zresztą wyobraźcie sobie sytuację, w której zapewne większość z Was uczestniczyła, co najmniej kilka razy: siedzicie sobie ze znajomymi w jakimś fajnym miejscu, jest środek weekendu i nagle stwierdzacie, że przenosicie się gdzieś indziej i wtedy okazuje się, że w tym mieście nie ma wolnych taksówek – przez godzinę każdy z Was próbuje dodzwonić się do którejś z korporacji i siedzi z telefonem przy uchu po czym i tak przypadkowo Pan Mietek zgarnia Was, bo nie chce mu się dłużej czekać na kogoś, kto go zamówił. 
  • Nie muszę wiedzieć gdzie jestem – wystarczy, że wie to mój GPS. Ten punkt łączy się z poprzednim, bo nie muszę „przemiłej” Pani tłumaczyć gdzie jestem i szukać nerwowo w środku nocy nazwy ulicy. To też duży plus, kiedy jesteśmy w obcym mieście.
  • Zamówienie kierowcy trwa około 30 sekund – gdziekolwiek jestem nie muszę przerywać rozmów i odchodzić na bok, zrobię to szybko i bezszelestnie.
  • Nie muszę mieć gotówki, ba! Nie muszę mieć nawet karty czy dokumentów przy sobie. Do całej procedury potrzebuję jedynie telefonu. Nie martwię się o szukanie bankomatu w środku nocy, ani nie muszę wyciągać portfela kończąc kurs.
  • Widzę, gdzie jest kierowca, który po mnie jedzie. To bardzo, ale to bardzo ułatwiające życie. Oczywiście mamy podany na początku szacowany czas przyjazdu, ale wiadomo kierowca też może trafić na korek, wtedy widzimy gdzie jest i że porusza się wolniej. Co to zmienia? Dużo. Dzwoniąc do korporacji taksówkarskiej usłyszę „kierowca będzie do 7 minut”, po 7 minutach czekam już przed domem i czekam, czekam, czekam i czekam. Mija 20 minut, a mnie już krew zalała 10 razy. Korzystając z Ubera widzę, że kierowca stoi w korku i w tym czasie mogę np. zrobić sobie drugie śniadanie. To nie zmienia faktu mojego spóźnienia i tego, że zaspałam – ale przynajmniej nie będę głodna.
  • Cena – cena jest dopasowywana do zapotrzebowania. Podstawowa stawka to 1,40 zł za kilometr, a więc w miarę konkurencyjna, ale jeśli np. jest weekend i skończył się właśnie duży koncert, to aplikacja ściąga kierowców z całego miasta, a cena przejazdu wzrasta. Jesteśmy o tym jasno informowani i musimy zaakceptować taką cenę, zanim zamówimy przejazd. W tym punkcie chciałabym też zaznaczyć, że kierowcy dostają z każdego kursu 80%, a pozostałe 20% trafia do Uber’a. W aplikacji jest także opcja ustawienia stałego napiwku doliczanego do kwoty przejazdu.
  • Aplikacja – jest bardzo prosta w obsłudze i intuicyjna. Można w niej także dodać swoje ulubione lokalizacje dzięki czemu nie będziemy musieli za każdym razem wpisywać np. adresu uczelni czy pracy.
  • Maile po przejazdach – mamy w nich szczegółowy czas oraz trasę jaką jechaliśmy. Będąc np. za granicą mamy pewność, iż kierowca nie obwiózł nas po połowie miasta zanim zawiózł nas na miejsce docelowe. Gdyby doszło do takiej sytuacji mamy prawo do zareklamowania zdarzenia i zwrotu pieniędzy.

IMG_6068

Wady:

  • Brak zezwolenia na przejazdy bus-pasami. Jeżeli jeździmy głównie nocą i w porach bez korków, to ta wada nie jest widoczna. W innych przypadkach jest to zdecydowany minus.
  • Nielegalność. Nie da się ukryć, że kierowcy jeżdżący w Uberze nie mają licencji, a ustawa o transporcie drogowym dopuszcza transport okazjonalny jednak jedynie pojazdami, które łącznie z kierowcą są przystosowane do co najmniej 7 osób. Większość samochodów Ubera, to zwykłe samochody osobowe. Co więcej nikt w Polsce nie odprowadza podatków od tej działalności korzystając z luki prawnej, bo przecież to Uber płaci kierowcom a opłata nie jest pobierana przez przewożących tylko przez Uber.

Podsumowując, ja dostrzegam więcej plusów całego przedsięwzięcia i trzymam kciuki za ich rozwój w Krakowie.

Dla zaciekawionych mam kod promocyjny, dzięki któremu dostaniecie 25 złotych na swój pierwszy przejazd Uber’em. Wystarczy w aplikacji wpisać kod: uber.orzechowska

Orzechowska

Uber, nowa jakość „taksówek” w Polsce

Wyprawka dla kota: lista zakupów.

Decyzja podjęta, będziemy mieli kota! Co teraz? Oprócz samego znalezienia pupila: w schronisku, u hodowcy czy na stronach z ogłoszeniami potrzebujemy wybrać się na zakupy po wyprawkę dla nowego członka rodziny. Dla nowicjuszy w tej kwestii jest to nie lada wyzwanie. Pamiętam siebie jak 5 miesięcy temu ze szczęściem na twarzy spowodowanym pewnością, że kolejnego dnia wreszcie spełni się jedno z moich marzeń i pod moim dachem pojawi się kot stanęłam w sklepie zoologicznym i zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam pojęcia co powinnam kupić aby mojemu futrzakowi niczego nie brakowało. Wtedy pomogła mi obsługa sklepu, jednak po kilku tygodniach i wgłębieniu się w temat zobaczyłam, że te porady nie były w 100% trafne. Być może trafiłam na zły dzień, gorszy humor lub byłam kolejną osobą pytającą o rzeczy zbyt oczywiste do tłumaczenia. Z pomocą dla kolejnych osób stojących przed takim dylematem przychodzę ja wraz z listą rzeczy zaznaczając, który zakup jest konieczny, a z czego na początku można zrezygnować.11137066_980564211954733_1536180469_n

Zanim zaczniemy naszą podróż po półkach sklepu zoologicznego warto ustalić budżet jaki możemy przeznaczyć na kota w pierwszym miesiącu. To bardzo ważne, ponieważ jak wspominałam w pierwszym tekście z serii kot – nasz pupil kosztuje i musimy wydzielić część pieniędzy właśnie na niego i zrobić to z głową, aby nam nie zabrakło na rachunki. Posiadając konkretną sumę do wydania prościej będzie podejmować decyzję przy wyborze poszczególnych elementów wyposażenia dla futra, bo każdy produkt jest zróżnicowany jakością i ceną. Przed pójściem do sklepu lub otworzeniem strony online – wyprawkę można kupić również nie ruszając się z fotela, należy koniecznie pamiętać o odliczeniu z naszego budżetu pieniędzy na weterynarza.

Moim zdaniem niezależnie skąd weźmiemy naszego pupila najbezpieczniej jest samemu niezwłocznie zabrać go do lekarza. Jest wiele powodów, które za tym przemawiają. Dwa podstawowe to fakt, że jeśli jesteśmy nowicjuszami ciężko nam będzie zauważyć, że coś jest nie tak, a jeżeli mamy już inne zwierzęta to także dla ich bezpieczeństwa warto przebadać nowego członka rodziny. Tutaj pojawia się pytanie „ile mam odłożyć na wizytę?” odpowiedź nie jest jednoznaczna. Wszystko zależy od tego czy kotek będzie zdrowy i będzie miał za sobą wszystkie profilaktyczne czynności odpowiednie do swojego wieku (szczepienia, odrobaczanie) oraz od ceny za wizytę, które bywają różne. Zawsze lepiej być zabezpieczonym na wypadek konieczności podania jakiś leków i mieć około 200 złotych na ten cel.

Kiedy brałam moje maleństwo zostałam poinformowana, że z kotkiem jest wszystko ok, ma jedynie zadrapane przez siostrę oko i trzeba go odrobaczyć. Prosto z poprzedniego domu zabrałam Lolę do weterynarza i była to słuszna decyzja. Poza odrobaczaniem i kroplami do oczu musiałam również wykupić leki douszne, ponieważ okazało się że mój kociak ma świerzb, czego niestety wtedy zupełnie zielona ja w temacie wychowywania kota bym nie zauważyła. Dodatkowo założyłam od razu książeczkę zdrowia i dowiedziałam się jak wygląda profilaktyka przez najbliższe kilka miesięcy.

11139712_980563148621506_1232647697_n

Wiemy już wszystko o budżecie, więc zacznijmy tworzenie naszej listy zakupów.

  • Transporter – musimy mieć w czym odebrać naszego kota, możemy wtedy przewieźć go w jakimś kartonie lub pożyczyć od znajomych, ale i tak jest to zakup dość pilny, ponieważ potrzebujemy go do podróży i wizyt u weterynarza. Transportery są różne: materiałowe, wiklinowe czy plastikowe. Te ostatnie są najbardziej praktyczne, ponieważ kiedy zdarzy się awaryjne sikanie, to łatwiej utrzymać je w czystości. Wszystko jest jednak kwestią gustu, jedyną rzeczą o której należy pamiętać jest wielkość kota. Najważniejsze aby spokojnie się tam mieścił i nie musiał przybierać dziwnych pozycji. Ceny transporterów są różne między 50 (trafiając na promocję) do ponad 200. Przeciętnie trzeba wydać około 80 złotych.
  • Kuweta – rzecz zdecydowanie niezbędna, nasze maleństwo musi mieć gdzie załatwiać swoje potrzeby. Jak dużą kuwetę powinniśmy wybrać zależy od tego ile mamy miejsca i od rozmiarów kota. Musi on swobodnie móc do niej wejść. Kuwety dzielą się również na te zwykłe i kryte. Te drugie są zdecydowanie droższe, mają co prawda spory plus dla pedantów – ciężej z nich wysypać żwirek naszemu pupilowi. Należy też pamiętać, że nie każdy kot może polubić kuwetę, w której czuje się zamknięty, ale to zależy już od jego psychiki. Ceny kuwet wahają się od 20 do ponad 100 złotych.
  • Łopatka do kuwety – nie jest ona rzeczą bez której się nie obejdziemy, ale bardzo ułatwia sprzątanie „toalety” naszego kotka. Koszt to kilka złotych, które moim zdaniem warto wydać.
  • Żwirek – tutaj sprawa się dość komplikuje, bo wiele zależy od preferencji naszego pupila i naszych. Na pewno to rzecz konieczna. Jest to coś, co możemy dopasować do naszego portfela. Ceny różnią się w zależności od rodzaju (sylikonowy, bentonitowy, drewniany, ekologiczny – z włókien roślinnych) oraz wielkości opakowania, które podawane są w litrach lub kilogramach. Ciężko porównać tu ceny, bo zależy na jaki się zdecydujemy. My używamy ekologicznego, który zbryla i jest bezpieczny w spłukiwaniu w toalecie – to bardzo wygodne i podobnie jak łopatka ułatwia nam sprzątanie. Za 20 litrowy worek, który wystarcza na około 2 miesiące płacimy w granicach 50-65 złotych w zależności od sklepu i tego czy jest promocja. Za ten sam 10 litrowy trzeba zapłacić w granicach 30-40 złotych. Oczywiście są też mniejsze i większe opcje, ale ta 20 litrowa dla nas sprawdza się najlepiej jeśli chodzi o przechowywanie.
  • Karma – to chyba największy problem na zakupach, szczególnie tych pierwszych. Koty żywią się różnie, co jest głównie decyzją właściciela. Na rynku mamy karmy suche ze zbożami lub bezzbożowe (zdecydowanie lepsze i zdrowsze są te drugie, zboża to tylko zbędny zapychacz którego mruczki nie potrzebują), oraz mokre w sosie, galaretce lub pasztecie – koniecznie zwracajcie uwagę na skład i zawartość mięsa. Unikajcie jak ognia tych szeroko reklamowanych i popularnych karm dostępnych również w marketach, co prawda za sprawą ulepszaczy smaku nasz kot będzie się tym zajadał, ale dając mu zmielone śmieci do jedzenia doprowadzimy do wielu chorób. Właściciel może też sam przygotowywać posiłki – oczywiście te dostosowane specjalnie dla kotów np. z diety BARF lub podawać jako uzupełnienie diety surowe mięso (nie można podawać jedynie wieprzowiny!). Przy wyborze poza naszymi przekonaniami i portfelem istotny jest stan zdrowia kota (karmy dostosowane do wieku czy dla kastratów to chwyt marketingowy, żołądek nie zmienia się przy ingerencji w układ rozrodczy, poza tym możemy zauważyć, że te dobre firmy nie mają takich podziałów). Tak czy siak kociak jeść musi. Tutaj również ciężko mi ocenić koszt, bo zależy on od Waszej decyzji. Na początek na pewno odradzam kupowanie, co prawda bardziej ekonomicznych dużych opakowań, bo karma może zwyczajnie nie przypaść do gustu naszemu mruczkowi. Lola je karmę bezzbożową, której koszt za opakowanie ważące 2,27 kg wystarczające nam na około 5 tygodni wynosi w granicach 80 – 120 zł w zależności od sklepu, firmy, smaku. Do tego codziennie dostaje kawałek surowego mięsa lub saszetkę mokrej karmy w sosie (koszt jednej 80-100 gramowej dobrej jakości to około 5 złotych).
  • Miski – nasz pupil musi mieć z czego jeść i pić (pamiętajmy o stałym dostępnie do czystej wody). Potrzebujemy co najmniej 2 misek: na wodę i karmę. Jeśli chcemy podawać karmę suchą i mokrą to przyda się też trzecia. Mamy różne rodzaje misek – aluminiowe, porcelanowe i plastikowe. Ważne aby dopasować je wielkością do kota, mały może nie być w stanie jeść komfortowo ze zbyt wysokiej. Cena jednej miski to od 5 do 30 złotych.
  • Drapak – moim zdaniem rzecz potrzebna. Nasz kotek zamiast na meblach będzie ostrzył pazury na nim. Wybór należy do nas w zależności od naszych upodobań i portfela. My co około 2 miesiące kupujemy mały o wymiarach mniej więcej 15 x 50 cm kartonowy lub z sizalu (włókno otrzymywane z agawy). Kosztuje on od 20 do 30 złotych.
  • Coś odkłaczającego – koty podczas mycia połykają swoją sierść przez co robią się kłaczki i aby się ich pozbyć raz na jakiś czas wymiotują. Właściciele szczególnie tych zupełnie domowych pupili chcą tego uniknąć zarówno ze względu na sprzątanie jak i to aby kot się nie męczył przy wymiotach. Nie jest to rzecz niezbędna, ale warto zastanowić się nad zakupem pasty odkłaczającej lub jakiś smakołyków ją zawierających, co pomoże naszemu kociakowi strawić sierść. Kosz pasty bądź smakołyków, które wystarczają na około miesiąc to 10-20 złotych.
  • Szczotka – mruczki, szczególnie te niewychodzące nie potrzebują kąpieli, bo o swoją czystość dbają doskonale same. Warto jednak zakupić szczotkę do wyczesywania sierści. Kot z długa sierścią czasem nie jest sobie w stanie poradzić z jakimś splątaniem, który się stworzy, a regularne czesanie temu zapobiegnie. Poza tym wyczesując nawet te kociaki z krótką sierścią jej mniejsza ilość trafi do brzuszka zwierzaka, co więcej ta czynność pomaga w nawiązaniu emocjonalnej więzi. Ceny wahają się od 10 do 40 złotych.
  • Zabawki – kot potrafi bawić się wszystkim, ale szczególnie kiedy mamy do czynienia z młodziakiem warto kupić mu kilka piłek i jakąś wędkę. Takie zabawki kosztują od kilku do kilkunastu złotych.
  • Szelki – jeśli zamierzamy zabierać naszego mruczka na spacery lub choćby na niezabezpieczony odpowiednio balkon, to szelki mogą okazać się przydatne. Raczej odpuściłabym ten zakup robiąc wyprawkę kiedy nie mamy pewności czy nasz zwierz na takie spacery w ogóle będzie miał ochotę. Koszt to od kilkunastu do 40 złotych.
  • Obroża – koty raczej nie przepadają za chodzeniem w obrożach, jednak jeśli nasz pupil jest wychodzący warto sprawić taką, na której będzie nasz numer telefonu. W przypadku zawieruszenia się naszego futra ułatwi to jego szybki powrót do domu za pomocą osoby, która go znajdzie.
  • Legowisko – wielu sprzedawców może nas namawiać na taki zakup albo po prostu sami widząc te piękne legowiska będziemy mieli ochotę się na nie skusić. Moim zdaniem to zbędnie wydane pieniądze. Większość kotów będzie wolała i tak spać gdzie indziej, a takie specjalne legowisko oprócz spustoszenia w portfelu zagraci Wam mieszkanie. Jak u nas została rozwiązana ta kwestia?

Lola jak większość kotów uwielbia swój czas spędzać na parapecie. Najchętniej chciałaby być również jak najwyżej i niczym królowa z wysokiego tronu spoglądać na podwładnych. Na naszym parapecie jest zatem karton przykryty kocem – z przyjemnością spędza tam większość czasu.11134338_980557291955425_1731764840_n

Koty czasem potrzebują też trochę samotności i spokoju, zdarza się jej spędzać czas w wyłożonym poduszką i starym swetrem wiklinowym koszu, który służy nam również za transporter.

11149222_980553541955800_484487869_n

Lolka jest też szczęśliwą posiadaczką hamaka, który wisi na kaloryferze nad łóżkiem. Jest to dodatkowy wydatek rzędu około 60 złotych, dostała go od nas jako prezent pod choinkę. Jest to drugie po parapecie miejsce, gdzie najchętniej śpi.

11134382_980553535289134_1307490659_n

Poza tym zdarza jej się też wylegiwać po prostu w naszym łóżku lub na fotelu.

10488988_980553538622467_1770623721_n

A od czasu do czasu na kaloryferze…11134256_980553531955801_555488870_n

Podsumowując, na naszej liście absolutnie niezbędnych zakupów przed pojawieniem się na naszym progu mruczka są: transporter, kuweta, żwirek, karma i miski. To na co moim zdaniem warto wydać pieniądze, jeżeli pozostało nam ich trochę w budżecie, to w kolejności od tych najbardziej potrzebnych: łopatka do kuwety, drapak, coś odkłaczającego, zabawki, szczotka. Szelki to zakup zależny od tego czy będziemy wyprowadzać naszego kota, a obroża od tego czy będzie on wychodzący. Legowisko jest niepotrzebnym wydatkiem i lepiej je stworzyć samemu.

Powodzenia na zakupach!

Orzechowska

Wyprawka dla kota: lista zakupów.

Erasmus+ odcinek 2: rejestracja w uczelni

Pozytywny wynik rekrutacji to dopiero początek naszej drogi do wyjazdu. To właśnie ten moment jest najlepszy aby przemyśleć czy na 100% jesteśmy pewni tej decyzji. Co prawda zrezygnować można w każdym momencie, nawet po kilku tygodniach na wyjeździe (oczywiście wiąże się to ze zwróceniem całego stypendium, które do tej pory otrzymaliśmy), ale nie warto tracić czasu i energii na załatwianie wszystkiego, jeśli potem mamy się wycofać. Ponadto, kiedy zrezygnujemy dość szybko, to istnieje szansa, że z naszego miejsca skorzysta ktoś inny.

Dostałem się i co dalej?

Na UJ – gdzie studiuje, Biuro Obsługi Studentów Zagranicznych zorganizowało spotkanie dla osób, które się zakwalifikowały. Na spotkaniu zostały omówione najważniejsze kwestie dotyczące tego, co należy załatwić i jak się przygotować do wyjazdu. Nie są to jednak rzeczy, których sami nie moglibyście ogarnąć. Przede wszystkim wejdź na stronę uczelni, na którą się wybierasz i tam powinieneś znaleźć informacje dotyczące tego co i do kiedy Ty lub twoja uczelnia musicie im dostarczyć abyś został zarejestrowany jako student przyjeżdżający.

Na uniwersytecie, do którego jadę – Università degli Studi di Milano Bicocca, ta procedura jest dość standardowa dlatego przedstawię ją na tym przykładzie.

milano bicocca


Co ważne do zaznaczenia: wyjeżdżam na cały rok akademicki 2015/2016, terminy które będę podawać są zatem skierowane do osób, które przyjeżdżają na oba semestry lub semestr zimowy.

Nominacja

Nominacja jest takim oficjalnym powiadomieniem o Twoim przyjeździe wysyłanym przez uczelnię macierzystą do tej na którą jedziesz. W moim przypadku taka nominacja musi zostać wysłana przez BOSZ do 20 maja. W ten punkt jako studentka nie muszę ingerować. Jeśli macie jakieś wątpliwości to zawsze można się upewnić czy nominacja zostania wysłana w wymaganym czasie kontaktując się ze swoim biurem.

Aplikacja

Tutaj już sam student musi się zaangażować. Do wysłania aplikacji do uczelni na którą się wybiera jest zobligowany każdy. Forma i to jakie załączniki powinny się w niej znaleźć zależy jedynie od uniwersytetu przyjmującego, dlatego trzeba koniecznie sprawdzić tę kwestię na ich stronie. W moim przypadku Bicocca po otrzymaniu nominacji prześle mi list akceptacyjny na maila wraz z instrukcjami co do aplikacji. (Nie warto jednak czekać na maila, ponieważ uczelnia nie ma obowiązku aby go wysłać i lepiej wcześniej samemu zacząć przygotowywać potrzebne dokumenty.) Sama aplikacja jest po prostu formularzem podstawowych danych osobowych i informacji o naszym wyjeździe. Swoją muszę przesłać do 15 czerwca wraz z wymaganymi dokumentami.

Załączniki do aplikacji

Uczelnia przyjmująca może, ale nie musi wymagać dodatkowych dokumentów. U mnie jest ich kilka i są to:

  • Learning Agreement – lista przedmiotów na które będę uczęszczać podczas stypendium zaakceptowana przez mojego koordynatora instytutowego;
  • Zdjęcie paszportowe;
  • Skan Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego lub prywatnego ubezpieczenia w języku angielskim lub włoskim;
  • Skan dowodu osobistego.

Na innych uczelniach popularne jest też załączanie zaświadczenia z uczelni macierzystej o przyznanym stypendium, potwierdzenie znajomości języka obcego oraz lista przedmiotów z całego toku studiów.

Mam jeszcze na to trochę czasu, ale bardzo nie lubię zostawiać takich formalności na ostatnią chwilę, dlatego jestem już w trakcie zbierania potrzebnych mi załączników. O tych nieoczywistych – LA i EKUZ, pojawią się krótkie teksty w niedalekiej przyszłości jak już uda mi się je zdobyć. Życzcie mi powodzenia!

Orzechowska

Erasmus+ odcinek 2: rejestracja w uczelni

Chappie – warto?

źródło www.comingsoon.net

Wybierając się do kina na ten film spodziewałam się, że wychodząc z sali będę mówić „kolejny tendencyjny, przesadnie wzruszający film z oklepaną fabułą”. Tak się jednak nie stało.

Dlaczego piątkowy wieczór postanowiłam spędzić na filmie, którego temat od początku wydawał mi się dość mocno wyczerpany w innych produkcjach?

Odpowiedzią podstawową jest: Die Antwoord! – zresztą sama nazwa tego zespołu oznacza „odpowiedź”. Czy mamy na sali kogoś kto ich nie zna? Raczej nie muszę przedstawiać. Świetna muzyka z rewelacyjną oprawą wizualną? To właśnie oni.

Die Antwoord został założony w 2008 roku i pochodzi z RPA. W jego skład wchodzą 3 osoby: Ninja, Yo-Landi Vi$$er, DJ Hi-Tek. Gatunek muzyki który tworzą uważają za świeży, futurystyczny rap – rave.

Odpowiedź druga to reżyser – Neil Blomkamp. Bezapelacyjnie trafia on w mój gust filmowy. Science fiction w jego wykonaniu jest wyważone i smaczne. Bardzo podobało mi się Elizjum (2013)  jego reżyserii, nieco mniej mający wiele fanów Dystrykt 9 (2008). Jak dotąd kreowanie obrazu przyszłości zdecydowanie mu wychodzi, polecam zatem zajrzeć również do dwóch pozostałych wymienionych tu tytułów.

Die Antwoord a Chappie

Ninja i Yo-Landi zagrali jedne z głównych ról, nie zabrakło również ich muzyki i to jak dla mnie stworzyło klimat tego filmu. Gdy wyszłam z kina wiedziałam, że głównie ze względu na to wrócę, by zobaczyć go raz jeszcze na dużym ekranie. Bardzo zaskoczył mnie poziom ich aktorstwa, który był wyższy niż niejednego aktora grającego w podobnych produkcjach. Dodatkowo sceneria była bezbłędna, aż chciałoby się zamieszkać chociaż na miesiąc w pustostanie, który był ich filmowym domem.

Ok, ok, świetny klimat ale o czym jest ten film?

Akcja obsadzona jest w roku 2016 i toczy się w pełnym zamieszek Johannesburgu. Część policji została zastąpiona przez roboty. Ich twórcą jest młody, ambitny programista, który po pracy nadal ślęczy nad linijkami kodu – pragnie stworzyć sztuczną inteligencję. Kiedy mu się to udaje trafia na opór ze strony szefowej i nie dostaje zgody na testy. Zaradny Deon (Dev Patel) wykrada zatem zepsutego androida przygotowanego do złomowania. Niestety jego plany krzyżują gangsterzy (Ninja, Yo – Landi Visser, Jose Pablo Cantillo), którzy potrzebują robota aby pomógł im w rabunku. Porwany Chappie o nadludzkiej sile i posiadający własną świadomość jest więc wychowywany w pustostanie przez przestępców.

Warto?

Podsumowując, jeśli lubisz takie klimaty muzyczne lub po prostu Die Antwoord, zwracasz uwagę na scenografię i piękne zdjęcia, a kino akcji połączone z science fiction to buty, które Cię nie obcierają – idź spędzić swoje wolne dwie godziny patrząc na robota posiadającego świadomość.

Orzechowska

PS. Jeżeli chciałbyś usłyszeć Die Antwoord na żywo, to na początku lipca wystąpią w Gdyni na Open’er Festival.

Chappie – warto?

Co musisz wiedzieć zanim na Twoim progu pojawi się kot?

Pragniesz aby w Twoim domu zamieszkało słodkie, puszyste, czworonożne futerko? Zanim podejmiesz tę decyzję musisz odpowiedzieć sobie na kilka pytań:

Czy jesteś pewien, że nikt z Twoich domowników nie ma alergii na sierść?

Jesteś w stanie przewidzieć co będzie działo się w Twoim życiu przez najbliższe 20 lat i wiesz, że będzie w nim miejsce dla małego pupila?

Kiedy futerko zamachnie się swoim ogonem tłukąc rodzinny wazon, nadgryzie okładkę ulubionej książki i kabel od ładowarki oraz skoczy przypadkowo na Twojego laptopa, a on spadając ze stolika ulegnie uszkodzeniu to Ty wkurzysz się na siebie, nie na pupila?

Zdajesz sobie sprawę, że utrzymanie kota kosztuje i wcale nie są to najmniejsze sumy, a jednak będziesz w stanie go utrzymać?

Bez wahania pieniądze odłożone na nową sukienkę czy karnet na siłownie przeznaczysz na wizytę u weterynarza, bo futro zaczęło być osowiałe?

Wiesz o tym, że koty mają pazury, zęby oraz kochają ich używać i z przyjemnością wbiją je w Twoją rękę, palec u stopy czy ulubiony sweter lub fotel?

11128740_979744725370015_1864116527_n

Czworonożny pupil poza jedzeniem ma też mniej przyjemne potrzeby fizjologiczne: robi kupki, a czasem wręcz śmierdzące małe bomby. Kiedy jest chory może też wymiotować czy nie trafić do kuwety, jednak Ty wiesz o tym i pomimo Twojego wstrętu będziesz sprzątać bez zawahania oraz pogłaskasz i okażesz miłość maleństwu, które właśnie zwróciło swój ostatni posiłek na Twoją ulubioną koszulkę?

Kiedy na horyzoncie pojawi się wyjazd będziesz w stanie zabrać go ze sobą lub masz kogoś, kto bez problemu obdarzy go opieką na czas Twojej nieobecności?

Gdy rozkoszne maleństwo urośnie i przestanie szaleńczo i słodko biegać za zabawkami woląc wylegiwać się całe dnie na parapecie nadal będziesz go kochać?

11079250_979744672036687_1714797653_n

Jeśli na którekolwiek z tych pytań odpowiedziałeś „nie”, to powinieneś jeszcze raz dokładnie przemyśleć czy na pewno kot jest zwierzęciem dla Ciebie, a co ważniejsze czy Ty jesteś odpowiednią osobą dla kota. Przy takiej decyzji nie można być samolubem i myśleć tylko o swoich korzyściach czy obowiązkach. Dobrze jest rozpisać sobie na kartce plusy i minusy takiej decyzji zarówno z Twojej jak i futerkowej strony. Wtedy łatwiej będzie Ci przemyśleć te sporne kwestie.

11092980_979744718703349_205939363_n

Przechodząc do sedna naszego posta, na pewno każdy decydujący się na kota musi zdawać sobie sprawę, że to nie tylko przyjemność (choć ta jest ogromna i mi wynagradza wszystkie gorsze chwile), ale również obowiązek. Kiedy wpuszczamy zwierzę pod nasz dach bierzemy za niego odpowiedzialność, one czują i są od nas zależne, a to jak je traktujemy świadczy bezpośrednio o nas.

Koty mogą dożywać nawet 20 lat – to szmat czasu, podczas którego nasze życie będzie obfitować w różne sytuacje i w każdej z nich musimy widzieć zwierzaka u boku.

Pupil kosztuje. Poza wyprawką, która powinniśmy sprawić sobie przed przygarnięciem zwierza, co miesiąc jest to stały wydatek, dodatkowo czasem pojawiają się niespodziewane koszty jak np. choroba. Nie chcę tutaj rzucać kwotami, bo to zależy od kota, od diety, a nawet od miasta, jednak nie da się ukryć, że zwierzak wymaga nakładów finansowych. (O wydatkach bardziej konkretnie na przykładzie mojej Lolki pojawi się niebawem oddzielny post.)

Małe i rozkoszne kociaki rosną. Wiele zależy od rasy, ale większość z nich powiększa swoje rozmiary, niektóre nawet znacznie. Także dorastają i zmieniają swój charakter.

11139563_979744755370012_436189640_n

Kot to zwierze bardzo specyficzne i indywidualne, tak naprawdę nie da się znacząco zmienić jego charakteru i biorąc go pod swój dach godzimy się na to. Nie powinniśmy spodziewać się tego, że będzie merdał ogonem na nasz powrót i chciał się ciągle przytulać, a tym bardziej zmuszać go do tego, jednak zapewniam że kiedy przyjdzie położyć się na Was z własnej woli będzie to jedna z najszczęśliwszych chwil.

11139895_979744752036679_758208928_n

Zwierzak robi kupy, sika, zdarza mu się puszczać bąki, wymiotować, a także chorować. Nie jest tylko słodką przytulanką, ale żywym stworzeniem, które nie raz będzie potrzebować Twojej opieki i pomocy.

Koty potrafią psocić. Stłuczone, podrapane, pogryzione, porozrzucane rzeczy przy niektórych okazach to codzienność.

11137075_979744758703345_1012269818_n

11116155_979744748703346_1330977287_n

Potrafią też nabrudzić – wysypany żwirek z kuwety, rozgrzebana ziemia z doniczki, rozlana woda z miski, sierść zostawiona na wielu materiałach to tylko niektóre przykłady nieporządku, jaki zdarza im się wprowadzić.

Wiem, że dla kociarzy mój post był banałem. Zgromadziłam tutaj podstawy, które każda osoba planująca lub zaczynająca swoją kocią drogę powinna wiedzieć. Mam nadzieję że ten jak i kolejne teksty z tej serii będą dla Was pomocne.

Orzechowska

Co musisz wiedzieć zanim na Twoim progu pojawi się kot?